dziękuję za Twoje wrażenia! rzeczywiście tu było sporo wersji, jednak najbardziej do gustu przypadła mi ta ostatnia.... pewna intuicja elastyczności życia, odciskamy na nim ślady, jakby zadając mu gwałt, a ono wraca zawsze do swego kształtu... nie wiem czy ten sens, na którym mi najbardziej zależało jest czytelny w tym haiku - sądzę, że chyba jednak nie...
Raczej nie :-). Kiedy zadajemy życiu gwałt (i odwrotnie), to moim zdaniem mech się wyrówna, powróci do swojego pierwotnego kształtu, ale nie ma siły, by ten powrót był doskonały i nie zostawił śladu. :-) Wszystko zależy od siły "gwałtu" i czasu na odnowienie delikatnego mchu.
Jak widzisz czułam o co Ci chodzi, dlatego wspomniałam w pierwszym komentarzu o "unoszących się śladach". Zmieniałeś kilka razy, może i ta wersja nie jest jeszcze ostateczną? :-)
Widzę, że masz sporo pomysłów na L1.
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej podobała się pierwsza wersja,
z unoszącym się czarnym śladem ;-)
Magda :-)
dziękuję za Twoje wrażenia! rzeczywiście tu było sporo wersji, jednak najbardziej do gustu przypadła mi ta ostatnia.... pewna intuicja elastyczności życia, odciskamy na nim ślady, jakby zadając mu gwałt, a ono wraca zawsze do swego kształtu... nie wiem czy ten sens, na którym mi najbardziej zależało jest czytelny w tym haiku - sądzę, że chyba jednak nie...
OdpowiedzUsuńRaczej nie :-). Kiedy zadajemy życiu gwałt (i odwrotnie), to moim zdaniem mech się wyrówna, powróci do swojego pierwotnego kształtu, ale nie ma siły, by ten powrót był doskonały i nie zostawił śladu. :-)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od siły "gwałtu" i czasu na odnowienie delikatnego mchu.
Jak widzisz czułam o co Ci chodzi, dlatego wspomniałam w pierwszym komentarzu o "unoszących się śladach".
Zmieniałeś kilka razy, może i ta wersja nie jest jeszcze ostateczną? :-)
Pomysł jest super.
--
puszysty mech
OdpowiedzUsuńwydeptuję siebie
wzlatującymi śladami
puszysty mech
OdpowiedzUsuńwydeptuję siebie
wypukłymi śladami